Mam dom, którego nikt nie kocha. Noszę go w sercu wyruszając na łowy w opiętej, lśniącej sukience i zbyt wysokich obcasach. Jego ciepło drzemie uparcie na moich czerwonych ustach, prawie czarnych w zalewającej ciemności gdy kroczę wyprostowana w obce ramiona. Jego okiennice są szeroko otwarte, patrzą zza kunsztownie odmalowanych witraży rzęs spokojnie, taksując ofiarę która nada się na umeblowanie.
Mój dom jest twardo wrośnięty w codzienność. Odgryza nogi wszystkim, którzy nie zdjęli butów.
< wartość to kwestia bardzo subiektywna >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz