Choruję na schizofrenię która do mnie nie mówi. Dobrze nam razem.
Popołudniami gramy w karty albo stawiamy pasjanse i kiedy cały czas wychodzą czarne krzyże, samotność, klątwa, nie umieraj, nie umieraj, mrugam do niej, że to tylko na drogę dla starej lalki, że mama kupi mi nową. Kiedy chodzę ulicami grzebiąc ludziom po kieszeniach, może banknot, komórka, złoty pierścionek, no dawaj albo w łeb, tłumaczę jej, że jej się tylko zwiduję, że jestem dziewczynką która jak zawsze po prostu karmi rybki w basenie przeciwpożarowym zanurzając dłonie po łokcie w chłodnej wodzie od której drętwieją palce. A kiedy rozkładam nogi, wchodźcie bez pytania, kolejki trzymać nie trzeba, można nawet po dwóch byle szybciej, wierzy mi, że to tylko zabawa w doktora, że robię rowerki do gwiazd, bo od tego urosnę wysoka. A kiedy jestem już tak bardzo głodna, chociaż kromkę chleba, choćby possać kość, wyżłopię Ci krew, ogryzę udo, to tylko dlatego, że wlazłam na czereśnię i mama za karę nie dała mi podwieczorku. A kiedy znów przychodzi chęć na zabijanie, odwraca wzrok. Nie wiem co czynię.
Jest moją najlepszą przyjaciółką.
Kiedy na sądzie ostatecznym odmówią mi głosu, Ona powie, że to nie moja wina. Że całe życie byłam tylko dzieckiem.
< czarne i białe uniewinnienie tęczy >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
PIĘKNE UTKANE słowa, ale teeeeeeeen smutek..., ale
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiesz Holden, taka ironia... dzisiaj ktoś ważny usprawiedliwił moją śmierć tłumacząc, że byłam zbyt dojrzała. Skoro pozbawiono mnie dziecka, a za dojrzałość czeka marny koniec... Poprosze minutę ciszy i już nie mów o smutku..
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuń