Czasem boję się, że uda się wam zabić całą tą słodycz którą jeszcze w sobie mam. Tak jakby ktoś poślinionym palcem zmazywał fiolety z nieba. Zawzięcie, uparcie, okrutnie, bezmyślnie. Tak jakby sprawiało wam to większą przyjemność niż wbijanie się pomiędzy uda.
Małe niedojrzałe rozkapryszone bachory. Chciałabym jedną taką znaleźć w sobie.
< Wiszę i dyndają mi nogi. Jedna czerwona szpilka spadła i naga stopa wygląda jakoś tak śmiesznie w czarnej kabaretce. Jeszcze tak sobie pomyślała: Któregoś dnia kiedy zobaczę coś, co mi was przypomina, czułość nie przypłynie. Odgroziła się. O. >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz