"Nie myśl tyle, nie warto" powiedział, a ja po raz pierwszy naprawdę uniosłam na niego nieprzytomne oczy. Ciepły wzrok szaro piwnych oczu w otoczce siateczki uśmiechniętych zmarszczek. Długie włosy, lekko niedogolone policzki, dym z papierosa osiadający na zmęczonych rzęsach. "Tak patrzę na Ciebie, przyglądam się a Ty siedzisz tu w tłumie, uśmiechnięta ale zapatrzona do wewnątrz, siedzisz tu i tylko przebierasz bransoletki na dłoni. Nie rób, nie warto, i tak nie wyjdzie jak sobie zaplanujesz. Nie zastanawiaj się. Nie ma o co walczyć." Dookoła kręcił się oszołomiony tłum, perskie oczka latały w powietrzu a flamenco owijało się wokół powyginanych sylwetek.
Zajrzała głębiej pod gładkie brwi z opadającym na nie jednym siwym kosmykiem. Uśmiechnęła się, pierwszy raz szczerze podczas całego wieczoru.
"Ale ja muszę. To wypełnianie pustki wewnątrz mnie, dziur które są. To sposób na życie pomimo losu który mówi inaczej. Godzę się z tym, że niczego nie zmienię. Ale muszę wierzyć, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy."
Pokiwał głową. "Więcej szczęścia znajduje się w całkowitym pogodzeniu. Od kiedy ja się poddałem, wszystko układa mi się po mojej myśli. Jest spokój. Jest spełnienie."
Półuśmiech owinęła wokół jego uniesionego w górę nadgarstka. "Wiem. Wygrywać nie walcząc. Ale wiesz, ja w swojej walce to właśnie robię. Godzę się z przeznaczeniem."
< tęsknię za osobami które straciłam pozwalając Ci odejść nie poznawszy ich do końca >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz