piątek, 9 grudnia 2011

Początki.

Wymiana grzeczności, kilku dokumentów. Nie muszę patrzeć na jego twarz, żeby wiedzieć, że na mnie patrzy. Podobno zakres widzenia u kobiety jest o 40% większy niż u mężczyzny. Teraz jednak nie potrzebuję nawet tego.
Moje dwa zdania już zawładnęły jego umysłem. Mężczyzna zamknięty w układzie sił wymuszonym sytuacją. W strategicznym zamyśleniu wyglądam za okno, a cała jego postawa krzyczy do mnie, że właśnie zacisnął szczęki. Ten drobny ruch, uwypuklający jego pierwotną męskość sprawia, że mimowolnie wypełniona nagłym spazmem gorąca automatycznie naprężam uda. On nieświadomie pochyla się do przodu.
Uprzejmie zasłuchana, wracam wzrokiem do jego umięśnionej postaci, nieświadomej zapachu który właśnie zaczął wydzielać. Zakładam nogę na nogę, lekki szelest pończoch, niemal namacalny w powietrzu, dochodzący do jego uszu pomimo dzwonku telefonów, zgrzytu kopiarek. On rozkłada kolana, stopy kątem ostrym celującym w moje podbrzusze, nagle niepewny pochyla głowę, przez całą szerokość stołu podając dokumenty. Nadgarstek do góry? uśmiecham się, myśl o gejszy zachęcającej pretendenta do erotycznej walki.
Pogoń się rozpoczęła.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Epitafium.

Na szczescie nie jestem juz interesujaca. Pochowalam sie i mi z tym wygodnie.

wtorek, 7 czerwca 2011

środa, 1 czerwca 2011

Retorycznie.

Powiedz... przyjade odwiezc Ci te kajdanki?

Bezkrzyk.

Czasami za nia tesknie. Kiedy trzeba wstac i wyjsc. Kiedy trzeba oczy niesc wysoko, a slowa wyrzucac w powietrze z szybkoscia armaty konczacej sie salwa smiechu. Kiedy trzeba rozgrzac ich do nieprzytomnosci i oblakanych oczu. Kiedy maja ocierac sobie usta proponujac.
Jestem miekka i czysta jak wosk, nabrzmialy cieplem na opuszkach palcow. W palcach ogrebiam klucze, drobinki pieprzu i beztajemniczosc. Ojjojoj, kiwa na mnie ostrzegawczym palcem kiedy przez przypadek za mocno sie zaslucham.
Pamietam jak przychodzila rwac powietrze, darla je na szmaty i rozedrgane polacie tlenu skwierczace jak na patelni. Samym spojrzeniem tak umiala.
Chyba, ze jej zalezalo.

< noca slucham jak krazy pod drzwiami, jak pies weszacy krew >

poniedziałek, 14 marca 2011

Zastanowienie.

"jesteś tam?"
Wyciagasz do mnie dlon. Jeden z tak wielu nieistotnych ludzi. Patrze na nia startymi oczyma. Kiedys Ty naplules mi w moja. Podalam ja wtedy, alabastrowo czysta, dalej niz teraz Polska. Pozniejsze wybaczenie tez ofiarowywalam zbyt lekko, nieswiadoma wartosci jaka za soba niesie. Dla Was.
Chec zemsty z cala jej ostra, kamienna wartoscia jest nowa.

Jestes mi do niczego. Chlopczyku.

< Po rzesy odrodzonych oczu utopiona w rozpuscie smakow >