Oksydowane srebro. Długie, takie jak lubię, współgrające z linią szyi, odwracające uwagę od białej skóry. Jak mały smok, albo wiewiórka, z drobnymi wypustkami i lśniącymi drobinkami łez.
I płyną w powietrzu niesione dumnie na mojej biednej głowie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz