Czy można wypruć z siebie gniew? Głębokim ściegiem usunąć wszystkie żyły i chrząstki w skórze pełnej do Ciebie nienawiści?
Chcę żeby wypłynął ze mnie w końcu wściekłą rzeką, bryzgając ściany i mnie samą aż po kolana, jak w momencie sikania pod prysznicem. Ból kontrolowany przeze mnie samą nie będzie tak bolesny, jak wtedy, kiedy rozłożoną na stole tną mnie oni. Krew będzie gorąca, a nie omdlewająca jak wtedy, kiedy cieknie mi omdlewającą strużką po plecach, stygnąc powoli w chłodnym powietrzu ambulatorium, przyprawiając o mdłości. Nikt nie założy mi niebieskich szwów, których będę wstydzić się już całe życie.
Dwa tysiące dziesiąty rok nienawiści. Samoloty lecą z nieba, ciało pokrywa się swędzącymi pęcherzami, żołądek jest kulą ognia a organy mające dać owoc gniją. Ludzie odmawiają sobie miłości.
A Tych z których się śmiali, nazywają bohaterami. Wystarczy tylko umrzeć.
< noszę was na wierzchu, na ciele wypełnionym mlecznie przez wasze urągające członki. nikt już nie powinien się śmiać. >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz