środa, 14 kwietnia 2010

Jasność.

< koci uśmiech > oblizuje palce ociekające sokiem z pomarańczy, kończącym się na czubku języka cierpkawym smakiem łapczywego miąższu. W mojej głowie zawitało spienione lato, dobrobyt słońca, napuszone zboża, ociężałe purpurą maliny.
Coś pękło z wielkim zgrzytem, zerwana struna uciekła w powietrze jak jedwabny szal.
Już będzie dobrze. Już będą dobre budyniowe historie na dobranoc, choć do wanilii nie wrócę już nigdy.
Czai się we mnie prawdziwa ja. Czekam z uśmiechem aż wróci.

Jutro zdejmują mi szwy.

< nieśmiałość >

1 komentarz:

  1. choć do wanilii nie wrócę już nigdy -
    - a szkoda, choć rozumiem, że masz powody :-). Ja bym wybrał wanilię, kosztem budyniowych historii, również na dobranoc.

    OdpowiedzUsuń